Przez parę lat pracowałaś w korporacji. Skąd pomysł, żeby przerwać karierę w marketingu i zostać psychoterapeutą?
To według mnie nie była kariera, ja nigdy nie chciałam pracować w takim miejscu i zajmować się marketingiem. Po tak po studiach tak się trafiło, ale zawsze chciałam być tym psychoterapeutą. Wtedy też chodziłam na studia doktoranckie, więc łączyłam staż psychoterapeutyczny, studia doktoranckie i tę pracę w marketingu. To było dla mnie strasznie obciążające. W efekcie zrezygnowałam ze studiów doktoranckich. W marketingu zostałam, bo musiałam zarabiać, ale cały czas została mi taka myśl że nie chcę tam być.
Jak urodziłam Basię ( moją drugą córkę ) to stwierdziłam, że akurat to jest ten moment w którym mogę coś zrobić. Mam dwójkę dzieci, Maciek- mój partner zaczął lepiej zarabiać.
Moja szefowa w marketingu zmieniła mi stanowisko, co bardzo mi się nie podobało, więc stwierdziłam, że odchodzę stamtąd i nie będę się już tam męczyła. Przez cały czas pracy w marketingu, wieczorami lub w soboty, stażowałam w centrum terapeutycznym. Stwierdziłam, ze to jest pora i czas żeby zając się zawodowo psychoterapią.. Zaczęłam mieć pierwszych pacjentów, złożyłam papiery do 4 letniej szkoły psychoterapii. To był bardzo konkretny plan i wiedziałam, że moja droga do zawodu psychoterapeuty jest już rozpoczęta. Pomyślałam sobie, że praca psychoterapeuty jest o tyle fajna, że mogę sobie sama ustalać plan pracy i mieć więcej czasu dla dzieci. A ja bardzo tego potrzebowałam. Pracując w korporacji i dojeżdżając półtorej godziny czasu w każdą stronę to już nie miałabym w ogóle czasu dla dzieci. To mnie załamywało. I tak to się stało bycie z dziećmi i robienie tego, czego się chce, a nie co muszę to stanowiły argument do działania.
Jak bardzo jesteś przekonana, że zrobiłabyś to jeszcze raz?
Na pewno jestem przekonana, że zrobiłabym to jeszcze raz, nawet w 120%. Myślę sobie, że szkoda, że nie zrobiłam tego wcześniej. Jednak zawód psychoterapeuty wymaga dużo inwestycji finansowej, więc to trzeba mieć poczucie bezpieczeństwa finansowego, a tego wcześniej go nie miałam. Myślę, że zrobiłam to w najbardziej możliwym czasie w jakim to się dało zrobić.
Jak bardzo jesteś zadowolona z tego gdzie jesteś, co osiągnęłaś?
Myślę że jestem bardzo zadowolona. Udało mi się osiągnąć wszystko co zamierzałam. Trochę się inaczej myśli się na początku, w środku drogi i po wielu latach. Na każdym etapie chce czegoś innego, czegoś więcej. Myślę, że nie skończyłam wyznaczać sobie celów. Nie czuję, że osiadłam i chcę tylko to robić do końca życia. Otwierają mi się nowe pomysły, możliwości. Myślę, że może w przyszłości chciałabym coś swojego otworzyć, trochę zdywersyfikować tą działalność, więcej prowadzić szkoleń i warsztatów. Na przestrzeni wielu lat prowadzę zajęcia ze studentami na SWPS i tu też bym chciałabym coś zmienić, zrobić coś inaczej. Nie mogę powiedzieć że osiadłam na laurach i że jestem już całkiem zadowolona, bo cały czas coś mi się pojawia nowego, ale na pewno to jest ta właściwa droga zawodowa.
Kto Cię wspierał w tym procesie?
Wszyscy mnie bardzo wspierali. Maciek- mój partner przede wszystkim. Musiał założyć że przez jakiś czas nie będę zarabiać i że nie będę się dokładać do budżetu domowego. On to przejął i mogłam czuć się w miarę bezpiecznie. Mając dwójkę dzieci, kredyty to jest ważne żeby był ktoś kto powie, tak teraz ja to przejmę i ja Cię będę wspierać w zmianie drogi zawodowej. I on na pewno to zrobił. Wszyscy mi kibicowali, nikt nie mówił, że to zły pomysł albo co ty robisz. Jeżeli chodzi o mamę to pamiętam taką rozmowę jak byłam bardzo mała, mama mi mówiła żeby robić w życiu to co się lubi i to co nie będzie Cię uzależniało od przełożonych, żeby samemu być sobie żeglarzem sterem i okrętem. Ja to sobie zapamiętałam i to mi pasuje w życiu. Źle się odnajduję jak mam szefa nad sobą.
Co się zmieniło w Twoim życiu po dokonaniu zmiany zawodowej?
Sama o sobie decyduję, o moim czasie pracy i dopasowuję go do okoliczności swojego życia, do tego co się akurat dzieje z dziećmi, czy potrzebuję im poświęcić więcej czasu, czy mniej. Mogę też manipulować, ile zarabiam. Jeżeli w danym momencie potrzebuję odpocząć to wiadomo, że zarabiam mniej ale ja o tym decyduję. To mi odpowiada. Nie być zależnym od tego co mi ktoś nakazuje. To się zmieniło oraz to, że mam więcej czasu dla siebie dla dzieci, dla rodziny.
Co Cię najbardziej motywuje do działania w życiu zawodowym i prywatnym ?
W życiu zawodowym to wyzwania. Mój rozwój następował wtedy kiedy dostałam jakieś wyzwanie. Pojawiała się potrzeba, żeby poprowadzić grupę terapeutyczną, albo zrobić szkolenie w SWPS. Zauważyłam, że wtedy raczej się nie wycofuję tylko próbuje zgłębić wiedzę i dobrze się przygotować. Bardzo mnie to motywuje. Mam zapotrzebowanie zgłoszone z zewnątrz i próbuje się do tego przygotować i temu sprostać.
W życiu prywatnym mam takie założenie, że chciałabym mieć spokój, czas, mieć takie momenty że mogę sobie wyjść do swojego ogródka i posiedzieć na leżaku. To jest moja motywacja, żeby pojeździć na rowerze, pójść na spacer, popatrzeć na drzewa. To też mnie motywuje w życiu zawodowym. Chciałabym być na tyle być spokojna i na tyle zabezpieczona finansowo, żeby móc sobie na takie chwile pozwolić.
Sama o sobie decyduję, o moim czasie pracy i dopasowuję go do okoliczności swojego życia, do tego co się akurat dzieje z dziećmi, czy potrzebuję im poświęcić więcej czasu, czy mniej. Mogę też manipulować, ile zarabiam. Jeżeli w danym momencie potrzebuję odpocząć to wiadomo, że zarabiam mniej ale ja o tym decyduję. To mi odpowiada. Nie być zależnym od tego co mi ktoś nakazuje. To się zmieniło oraz to, że mam więcej czasu dla siebie dla dzieci, dla rodziny.
Co dostarcza Ci satysfakcji i zadowolenia z życia?
To co mi daje takie zadowolenie i satysfakcję z życia to jest taki moment kiedy mam równowagę między pracą a życiem prywatnym, czyli np. nie przepracowuję się, ale chodzę do pracy. Nie muszę się nigdzie śpieszyć, nie muszę biec, się denerwować tylko wiem że mam czas dla dzieci. Mogę z nimi odrobić lekcje, obejrzeć film, poczytać książki, pójść na spacer, pojeździć na rowerze, pojechać na wakacje. To jest dla mnie wyznacznik zadowolenia z życia i wtedy czuję spokój i spełnienie. To jest najważniejsze. Taka równowaga, że wszystkiego mam w takiej ilości jakiej potrzebuje.
Czy można powiedzieć że to jest twój złoty środek?
Tak, to jest dla mnie złoty środek. Nie mam potrzeby nadmiernego rozwoju, osiągania, zdobywania. Bardzo ważne jest łączenie życia prywatnego z rozwojem, ale nie spektakularnym. Chcę czuć satysfakcję w wykonywanej pracy. Lubię ciągle się dokształcać ale też mieć wolny czas dla siebie i dla rodziny. To jest mój złoty środek.
My kobiety czujemy presję bycia najlepszym pracownikiem i najlepszą mamą. Jak wiele spotykasz mam z takimi problemami?
Bardzo często pojawiają się takie osoby. Mam wrażenie że to są osoby zagubione, są na takim etapie że myślą że np. tylko kariera zawodowa da im spełnienie, taki brak równowagi, postawienie na jedną szalę. Po pewnym czasie orientują się że to nie jest to, że to nie jest dobra dla nich droga. Pojawiają się somatyzacje, czyli ich ciało daje im znać, że coś się dzieje nie tak, są wyeksploatowane i przeciążone, albo zaczynają się kłopoty z dziećmi. Takie osoby często trafiają do gabinetu psychologicznego.
Jak radzić sobie z taką presją? Co ty byś poradziła takim mamom?
Mam wrażenie, że bardzo często jest to presja wewnętrzna. Takie osoby myślą, że to jest najlepsze co mogą zrobić. One nie mają refleksji, że to jest jakaś presja, że może żyć inaczej, myślą, że to jest najlepszy sposób w jaki mogą żyć i zapewnić sobie poczucie własnej wartości. Ta presja jest po to, żeby czuć się ze sobą lepiej, żeby sobie udowodnić i czasem też innym, że jestem ok, jestem dobra, że potrafię, że mogę. Niestety często to jest droga do nikąd, bo wtedy ta osoba wytyka sobie błędy, stawia sobie tak wysoką poprzeczkę,której nie jest w stanie przeskoczyć. Uniemożliwi sobie sukces, satysfakcje i nie daje to pożądanych efektów. Zaczynają się problemy z nastrojem, coś się dzieje z ciałem i lekarz odsyła do psychoterapeuty.
Co można robić? Skonsultować się z kimś kto może ma spojrzenie z boku, kto może być bardziej w tej sprawie obiektywny. Rozmawiać z ludźmi wokół siebie, o tym jak się czuje, co się zamierza, jakie są plany, cele. Przez rozmowę można uzyskać alternatywne spojrzenie na to co w życiu jest ważne i czym można by się było zająć.
Bardzo często pojawiają się takie osoby. Mam wrażenie że to są osoby zagubione, są na takim etapie że myślą że np. tylko kariera zawodowa da im spełnienie, taki brak równowagi, postawienie na jedną szalę. Po pewnym czasie orientują się że to nie jest to, że to nie jest dobra dla nich droga. Pojawiają się somatyzacje, czyli ich ciało daje im znać, że coś się dzieje nie tak, są wyeksploatowane i przeciążone, albo zaczynają się kłopoty z dziećmi. Takie osoby często trafiają do gabinetu psychologicznego.
Po czym można poznać kiedy potrzebna jest w życiu psychoterapia a kiedy coaching?
Psychoterapia właściwa jest wtedy, kiedy odczuwamy negatywne efekty np. w naszym samopoczuciu, nastroju. Kiedy od dłuższego czasu sobie z czymś nie radzimy i czujemy się z tym źle. Czujemy obniżony nastrój, pojawiają się lęki, niepokój który ciągle towarzyszy i nie odchodzi, natrętne myśli, kłopoty ze snem. Objawy, które wpływają na funkcjonowanie.
Natomiast kiedy czujemy, że powtarzamy wciąż te same błędy i widzimy, że chcielibyśmy coś zmienić, tylko nie wiemy jak. Ze coś próbujemy, ale te nasze próby, które podejmujemy nie przynoszą nam zadowalających efektów, tylko ciągle znajdujemy się w tym samym miejscu. Mamy jeszcze dużo energii i dużo zasobów tylko nie wiemy jakie rozwiązanie wybrać. Myślę, że wtedy coaching jest odpowiedni. Do coachingu potrzebna jest energia i zasoby. Człowiek jest w takim procesie kontemplacji, wie że coś jest na rzeczy, że z czymś sobie nie umie poradzić i cały czas ma siły i energię żeby to zmieniać. Coaching mógłby być wtedy bardzo pomocny, bo dostaje się narzędzia, wypracowuje rozwiązania. Jest się wspieranym przez osobę, która to widzi obiektywnie i pomaga rozwiązania wcielić w życie. Czasami jest a tak , że osoby które zgłaszają się na coaching już nie mają zasobów, mają objawy z ciała, czy związane z nastrojem. One wtedy w coachingu nie będą dobrze funkcjonować, bo zwyczajnie nie mają skąd brać energii na to.
Bardzo często pojawiają się takie osoby. Mam wrażenie że to są osoby zagubione, są na takim etapie że myślą że np. tylko kariera zawodowa da im spełnienie, taki brak równowagi, postawienie na jedną szalę. Po pewnym czasie orientują się że to nie jest to, że to nie jest dobra dla nich droga. Pojawiają się somatyzacje, czyli ich ciało daje im znać, że coś się dzieje nie tak, są wyeksploatowane i przeciążone, albo zaczynają się kłopoty z dziećmi. Takie osoby często trafiają do gabinetu psychologicznego.
Czy osoby, które zakończyły psychoterapię i poradziły sobie z problemami i rzeczami o których wspominałaś mogą pójść później na coaching?
Myślę, że jak najbardziej tak. Czasami psychoterapia zawiera też elementy coachingu. Coaching jest bardzo fajny, bo stanowi dopełnienie psychoterapii. Jeszcze tę satysfakcję z życia podbudowuje. Nakierowuje człowieka na drogi. Osoba po psychoterapii wie, że chce coś zmieniać w życiu i dużo energii zainwestowała w zmianę podczas terapii. Ma motywację do działania. Myślę, że taka osoba jest wymarzona do coachingu, jest bardziej świadoma siebie, potrafi rozdzielać co jest dla niej ważne, a co nie. Coaching może ją jeszcze bardziej ukierunkować. Coaching daje bardzo zindywidualizowane rozwiązania. Myślę, że to by mogło być bardzo korzystne po terapii.
Kiedy jest najlepszy moment w życiu do dokonania zmiany zawodowej? Jaką radę dałabyś kobietom, które myślą nad dokonaniem zmiany zawodowej, ale się jej boja i uważają że spokój w życiu pracującej mamy jest nie do osiągnięcia?
Uważam, że musi być odpowiedni moment w życiu, że jak patrzę po swoim doświadczeniu, to pewne warunki musiały być spełnione żebym mogła się tym zająć. Przede wszystkim bezpieczeństwo finansowe i czas przepracowany gdzieś indziej. To mi uświadomiło, że ja naprawdę nie chcę tego robić. Widzę po swoich koleżankach i kolegach psychoterapeutach, że u nich też była taka droga do naszego zawodu. Te osoby miały wykształcenie psychologiczne ale pracowały w firmach, korporacjach. Nie poszły tą drogą od razu. Musiały się na własnej skórze przekonać że tego potrzebują.
Co bym polecała, to to żeby się tak nie zamykać na swoją drogę zawodową i nie myśleć sobie, że jak teraz pracuję w np. marketingu to będę tam pracować do końca życia. Tylko być uważnym na to, co się w życiu dzieje. Co jakiś czas, w zależności od tego na jakim etapie życia jesteśmy, zmieniają nam się potrzeby, ukierunkowania, motywacja. Ważne jest, żeby być uważnym na te zmiany, że trzy lata temu to mi było tu dobrze a teraz już nie. O tym będą nam mówić nasze emocje, to że się bardziej męczymy, może pojawić się pogorszony nastrój. To są sygnały, że coś się dzieje i warto się nad tym zastanowić co. Ważne również są sprzyjające okoliczności do tego żeby myśleć nad zmianą. Jeżeli tak to warto!
Dziękuję bardzo za ciekawą rozmowę.
Ola Brzezińska
Aleksandra Brzezińska to mama dwóch ukochanych i całkiem różnych charakterologicznie dziewczynek oraz opiekunka dwóch cudownych i także różnych od siebie kotów. Na co dzień zajmuje się psychoterapią oraz edukacją. Wolny czas najchętniej spędza w domu z bliskimi. „Zwykłe rzeczy” sprawiają jej najwięcej radości, więc ma wiele okazji by ją czuć.